Zauważyłem, że przestałem pisać o moich dołach... To dobrze, po prostu już ich nie ma tyle co niegdyś... To dobrze, że odeszły, mam nadzieję, iż nieprędko się spotkamy. Trwała ta moja praca organiczna i od podstaw lat kilka, kosztowało mnie to trochę, jeśli nie zdrowia to napewno kasy. Metoda kontrowersyjna, acz skuteczna. Teraz mam za to pewność siebie. Widzę się in plus, nie in minus jak onegdaj. G. mnie obchodzi zdanie innych, zwłaszcza negatywne, nie każdy jednak musi mnie lubić, to niemożliwe, kiedyś bolały mnie potwornie takie porażki w stosunkach międzyludzkich. Praca trwa, to eksperyment. Uda się, wiem. Albo chcę wiedzieć. Bo nie wiem. To śmieszne, ale ten blog mi bardzo pomógł w życiu... Naprawdę. Zostało jednak jeszcze kilka spraw, więc kończę.
Dziś miałem niezłą fazę. Zgubiłem portfel. Wybraliśmy się z Kasieńką po prezent [na ostatnią chwilę] dla mojej matki, i tak się skończyło. W pewnej chwili patrzę - nie ma. Okazało się, że zostawiłem w empiku. Jak kupowałem prasę. Straszne, ciekawe kiedy drogi do domu zapomnę, hahaha. Panny ekspedientki jednak były czujne, i go przechwyciły, nie żądając [nawet] przepisowego [też nawet] prawa do znaleźnego... Więc co miałem zrobić...? Umówiłem się na kawę, hahahaha!
:)
To było miłe, odzyskać te parę deko papierków, bez których stałbym się jeszcze mniejszym trybem w machinie życia...