To juz dwa miesiace ma Grubolcia... Właśnie łypie na mnie jednym okiem, ni to na jawie, ni to we śnie. Źle się czuję, mam straszny katar i boli mnie gardło.
Helmut wyszedł z domu zabrając ze sobą pogrzebacz. Tym samym bezapelacyjnie i definitywnie pogrzebał za sobą przeszłość, tym jednym ruchem, mocnym, krótkim, szybkim i precyzyjnym. Odciął się tym samym od reszty świata, w zamian zapewnił sobie wikt i opierunek ze strony jakże wielkiego poplecznika, dla którego wiernie pracował od lat, w propagandzie zresztą. Z tym, że teraz miał wydawałoby się fuchę doskonałą, do jakiej bezustannie dążą całe rzesze prezesów, dyrektorów, i wszystkich innych im podobnych trybów we wszystkich możliwych machinach do robienia kasy, wymarzoną pracę bez pracy, bez obciążeń fizycznych, roboty prawie wcale, żarcie za darmo, opieka lekarska też, no może zakres władzy tylko inny... No ale przez ten krótki moment naprawdę poczuł się kowalem własnego losu, poczuł się wolnym i bezkarnym. Tak wiele, za tak mało - myślał nasz bohater. I nie żałował. Bo jak żałować takiego czegoś? Pogrzebacz tak wiele załatwił, tak wiele... Życie jest piękne - pomyślał. A żona... No cóż, nic nie jest wieczne, a w końcu kiedyś wyjdę z tego więzienia.
Boże, mam straszne opóźnienie... Tyle czasu nic nie pisałem, że aż zapomniałem ortografii! Słodkia nicość, pogrążenie się w jestestwie i okolicy. Nie wiem co mam napisać, zresztą zaczynam od zera, w życiu też. Nie mam nic co sprawia, że czuję komfort psychiczny, nie mam tego co muszę mieć w tak małym kraju jak Polska. Skończyła się idylla, nie wiem co się zacznie, może dalej to samo, a może gehenna życia. Chciałbym być nadal młody, wiecznie młody, ale to już mżonka, muszę zgłębić realia. Boję się, ale boję się dlatego, iż boję się śmierci, a to mnie do niej przybliża... Koniec młodości? Czay koniec etapu? a może zwyczajnie początek innego?
T.Love "Warszawa"... Nigdy nie zapomnę, jak wybrałem się do Proximy lat temu kilka na ich koncert. Poszedłem specjalnie dla tej piosenki, niestety, zastała mnie ona na schodach w oczekiwaniu na bilet. Wszyscy nucili, i ja też, ta piosenka jes mi szczególnie bliska... Ale to takie miłe wspomnienie, z czasów samotnych wypraw i wędrówek, a dziś... No właśnie, czy poszedłbym dziś?