Miałem dziś bardzo dziwny sen. Bardzo. Pamiętam, że chodziłem po jakiejś konstrukcji, dokładnie mostem, zawieszonym pomiędzy szczytami gór, a prowadzącym do różnych części budowli rozrzuconej na całej jej wysokości. Szukałem Roberta. Roberta M. mego dawnego nauczyciela łaciny, a zarazem kumpla. Nie znalazłem go jednak, znajdowałem zaś po drodze, w różnych dziwnych zakamarkach budowli różne zastanawiające notatki, zapiski, swego rodzaju "dossier" wielu znanych mi niegdyś osób. Czasem most nie miał barierki z jednej strony, a wówczas zdarzało się, że jakaś część papierów spadała mi w dół, kilkaset metrów... Najgorszy były jednak chwile, gdy brakło barierek po obu stronach...
Potem byłem na plaży, leżącej zdaje mi się opodal. Byłem z Kasią. W piasku znalazłem lornetkę, a raczej lunetkę. Obserwowałem morze, ludzi... Bardzo miło, nie za gorąco, bliżej zachodu słońca, pomarańcz nieba, błękit wody, ciepły piasek, ładne babki, parasole... I to tyle...
Ten sen był migawką z przeszłości. Tyle twarzy, zapomnianych już, teraz odkurzonych...
Nie, no Lepper w >Przygodach małpki Fiki Miki< to max! Hahaha! Nawet nieźle mu to wyszło. Ciekawe, czy ów jego wypadek wiąże się jakoś z ulicą Myśliwiecką, wszak niedaleko to było...