no nie!!!
Pory roku. Ciepło i zimno. Hobbes i Lewiatan. Motke i Kocik. Kocik i Motke. Czas i klepsydra. Danzante i baletnica. Ja i jaźń. Kasieńka i włoski.
Sen miałem dziś lekki, płochy jakiś... Czułem w nim czas, jego cholerną liniowość, niczym na kołowrotku raz już rozwiniętym, zwiniętym i na nowo w ruch wprawionym.
Wczoraj spotkałem się z kimś kogo już 8 lat nie widziałem. Niemal dekada. Niczym oka mgnienie. Czas szybko upłynął, ale może to tylko takie wrażenie, choć... Choć to raptem tylko około 3000 dni. Dopiero przeliczenie na godziny robi wrażenie, tu już sięga się liczby 70 tysięcy, a to już nie byle co. A ile to sekund? Ile to tych oczu mgnień, ile westchnień, snów, słów, myśli, ile w tej policzalności niepoliczalności, nieskończoności. Wszak skończony przecież odcinek można dzielić nieskończenie, tyle teoria. A życie? Ano trwa.
I podoba mi się. Wreszcie.
Nareszcie.